środa, 23 października 2013

Czerwcowy deszcz



      


 

Pod kanonadą rzęsistych nieba łez,
co prują srebrnymi strugami nocy atłasową czerń,
dzwonią rynny, szemrają dachy, pluszczą chodniki,
z rześkim chlupotem stepują deszczowe chochliki,
ruszają w ułamek sekundy trwające tany,
by nagle rozprysnąć się chluszczącymi kleksami
i spłynąć wartkim, szumiącym nurtem w kałuż oceany.

Noc oczyszczona, odprężona deszczem,
schłodzona dżdżystym, ożywczym powietrzem,
 Cichnie, jakby czuwając
przed nowym atakiem wodnego ostrzału...
 Strząsane z rynien i drzew krople nikną
i wśród ukojonego ciszą świata milkną,
Żaden pies ni z bliska ni z oddali,
szczekaniem nikogo za nic nie gani,
Żaden krok samotny ni zgrzyt obcasa mokry,
Czujności nocnej warty hałasem nie rani.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz