Chłody za oknem.
Lato stygnie i powoli traci rezon.
Niebo opatula się gołębią szarością i stroszy
mokre pióra.
Wieczory nie rozpylają już zielonej, soczystej
woni skoszonej trawy.
Nie będzie już różanej orszady i poziomkowej
oranżady.
Wkrótce wieczory zaczną składać ofiarę niebu z
kadzideł dymiących się traw, pieczonych ziemniaków i suszonych grzybów.
Dni coraz
krótsze – złote słońce mojej lampki wschodzi coraz wcześniej na fornirze
mebli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz